Pinco Pallino — włoska restauracja, która działa w Poznaniu dość krótko, ale zdążyła już skraść serce niejednemu poznaniakowi nie tylko jedzeniem, ale też niepowtarzalną atmosferą. Blog Smaki Poznania w naszym rankingu uznał to miejsce za jedno z najlepszych na poznańskiej mapie gastronomicznej.
Zapraszamy na drugą część wywiadu z Panią Małgorzatą Kardaś jedną z właścicielek tego uroczego miejsca.
Co zapoczątkowało Pani miłość do Włoch i włoskiej kuchni?
Małgorzata Kardaś: Przez dwadzieścia pięć lat mieszkałam we Włoszech. Wyjechałam tam jako studentka. A potem wiadomo — spotkałam miłość i zostałam tam na stałe (uśmiech). Moja wspólniczka w mniej więcej w tym samym czasie również się wyprowadziła do Włoch.
Jak to się stało, że wróciłyście Panie do Polski i zapragnęłyście mieć tutaj swoją restaurację?
Na początku nie było jeszcze pomysłu, żeby to była restauracja. Myślałyśmy raczej o pizzerii. Uznałyśmy, że to będzie najmniej ryzykowny biznes. Ta gastronomia miała być też pretekstem dla nas, żeby wreszcie chociaż jedną nogą wrócić do Polski. Stwierdziłyśmy, że pizza i Włochy są w Polsce kochane, więc dlaczego nie założyć pizzerii?
Jak się nauczyła Pani włoskiej kuchni?
Wszystko zaczęło się od mojej teściowej, która była niesamowitą kucharką. Miała dwóch synów, którzy byli bardzo towarzyscy. Na kolacji u nich potrafiło być dwadzieścia do trzydziestu osób niemal codziennie. Miała — jak to we Włoszech — wielki dom z ogrodem. To ona mnie zaraziła pasją do włoskiej kuchni, dzięki niej odkryłam, że to uwielbiam. Sama potem mając rodzinę i przyjaciół robiłam już swoje eksperymenty. Dodatkowo moją drugą pracą jest wynajmowanie willi we Włoszech obcokrajowcom wraz z serwisem, który w dużej mierze składa się z dań typowych dla Umbrii, gdzie mieszkam. Tam zaczęłam prowadzić pierwszy raz kuchnię w sposób bardziej profesjonalny. Uznałam, że to jest to, co kocham robić. Jak gotuję dla kogoś, to jestem podekscytowana, lubię planować dużo wcześniej menu, czuję wtedy motyle w brzuchu. Towarzyszy temu też adrenalina. Kocham to. Jestem wtedy szczęśliwa.
W Polsce jest wiele włoskich restauracji. Niektóre statystyki mówią, że jest nawet więcej restauracji włoskich, niż polskich. Jak Pani ocenia konkurencję.
Z tego, co słyszałam, gastronomii serwujących włoską kuchnię jest w Poznaniu około stu. Od dłuższego czasu widać zainteresowanie tą kuchnią. Zwłaszcza pizza robi furorę, ponieważ jest to proste danie. Wydaje mi się, że również fakt, że Polacy więcej podróżują ma tu swoje znaczenie. Dzięki temu poznają prawdziwe włoskie smaki i zaczynają doceniać jakość produktów. Podejmując decyzję o prowadzeniu restauracji, postawiłyśmy właśnie na to, żeby była ona prawdziwie włoska. Wszystkie produkty, które serwujemy, pochodzą właśnie stamtąd i uważamy, że jest to cecha, która nas wyróżnia.
Która z Pań prowadzi fanpejdż na Facebooku?
Ja.
Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki komunikuje się Pani z gośćmi. Przyznam, że nie zawsze można spotkać osobę mającą tyle dystansu i reagującą na krytyczne głosy. Oto jeden, który zapadł mi w pamięć:
„Za 200 ml mała Cola w szklanej butelce aż 6 złotych! Nigdzie nie spotkałam się z takim narzutem.” – trochę to dziwne, bo mniej więcej w każdej gastronomii tyle kosztuje Cola. Jednak Pani odpowiedź była kapitalna: „zapraszam na pizzę, a Coca-Colę proszę kupić w Żabce”.
Nie każdego możemy zadowolić. Jednak w większości opinie są bardzo pozytywne, napędzają nas do działań. Pracujemy po szesnaście godzin. Bez tych miłych słów byłoby to nie do zniesienia. Zdarzają się oczywiście osoby, które przychodzą i już od wejścia są nieszczęśliwe. Zdarza się, że przychodzą, nic im się nie podoba, ale jak zasmakują pizzy, to się zaczynają uśmiechać. Zdarzają się osoby, które przychodzą niezadowolone i wychodzą jeszcze bardziej niezadowolone. Mieć same pozytywne opinie to jest wręcz nieprawdopodobne. Ktoś nas na przykład ocenił negatywnie, bo materiały wykorzystane do wystroju i podczas remontu za jakiś czas będą niesmacznie wyglądać. Przyznam szczerze, niezbyt rozumiem tę uwagę, ale oczywiście każdy ma prawo do wypowiadania swoich opinii.
Co mi się spodobało i z tym się w przypadku żadnej innej gastronomii nie spotkałam — inni komentatorzy potrafią stanąć w Waszej obronie! Jeden z gości wyraził swoje niezadowolenie, że pizzę podajecie na desce, co wywołało salwę krytyki w stosunku do tego Pana.
Klienci rzeczywiście nas bronią (uśmiech), może dlatego, że staramy się tworzyć z nimi relację. Po tych czterech miesiącach prawie wszystkich znamy po imieniu. Znamy ich historie, pytamy jak tam mama, bo była chora, czy jak tam córka. Znamy preferencje smakowe naszych gości, staramy się nie tylko serwować jedzenie, ale nawiązywać też kontakt. Zostawiają nam nawet serwetki z podziękowaniami. Zaczęło się od opinii napisanej na odwrocie paragonu, potem inni goście zostawili zapisaną serwetkę. Potem okazało się, że jest tego coraz więcej i postanowiłyśmy wieszać serwetki na tablicy. Codziennie coś tam przybywa.
Trochę wynika to z rozmowy, ale i tak zadam to pytanie. Czego Panią nauczyły Włochy?
Otwarcia do ludzi, uśmiechu. Włosi są narodem niezwykłym. Możliwe, że miałam jakiś włoski gen, bo tam moja dusza rozkwitła. We Włoszech wszyscy już od rana się uśmiechają, spotykają się w kawiarni na porannej kawie, na którą wszyscy nawzajem się zapraszają. Włochy nauczyły mnie też miłości do kuchni, o czym już wspominałam.
Wszystko to, co mam zawdzięczam Włochom i czasowi tam spędzonemu, tamtym ludziom, tamtemu krajowi. Włochy dały mi też miłość do wina. Kocham wino.
Dziękujemy za rozmowę. Mamy nadzieję, że będziemy mieć kolejne preteksty, aby odwiedzać Pinco Pallino!